Zawody ach te zawody. Niezmiennie cieszą oko tłumy entuzjastów ruchu, którzy szturmem i nawzajem prześcigając się zapisują się na zawody i co więcej, w dniu zawodów w nich startują. Tyle energicznych, fantastycznych ludzi w jednym miejscu!
Serce rośnie, ze zapał w narodzie ale dusza nordicowego purysty kwili....
Nie znam dyscypliny w której organizowane są zawody a nie obowiązują żadne zasady i nie jest sprawdzana poprawność sprzętowa przed startem a w trakcie poprawność techniczna z wyjątkiem zawodów nordic walking. No oddajmy sprawiedliwość ze nie wszystkie dopuszczają taka samowolę, ale na palcach jednej ręki można policzyć te restrykcyjnie trzymające się zasad nordic
Smutne ze nordic jest traktowany po macoszemu i często jest przyczepiony do zawodów biegowych i tyle...i nie byłoby może nic złego w tej przyczepce gdyby potraktowano go z należytym pietyzmem czyli nie pozwalano na łamanie zasad techniki i na używanie czegokolwiek co przypomina dwa patyki.
Czy warto wiec startować w zawodach skoro nie maja nic albo niewiele wspólnego z właściwym nordic walking?
Ja uważam ze warto wybierać te zawody, które są dedykowane tylko nordic walking i wspierać ich rozwój poprzez aktywne uczestnictwo i trzymanie się zasad techniki nawet kosztem czasu czy miejsca w rankingu. Dawajmy dobry przykład a przyjdzie czas gdy wszyscy zaczną chodzić technicznie i to ona a nie bicie rekordów czasowych będzie pierwszym wyznacznikiem zwycięstwa.
Nie skreślałbym jednak tak całkowicie zawodów gdzie nordic jest przyklejony do biegania, pod warunkiem ze na takich zawodach każdy z nas zamieni się choć na czas przebycia dystansu w purystę i przyłoży się do prezentowania światu właściwej techniki.
Amen!